Beata Tadla uważa, że w życiu nie da się uniknąć stresu. Trzeba umieć z nim żyć i dbać o równowagę psychiczną, aby wynagrodzić organizmowi straty. Warto się dobrze odżywiać, dużo się ruszać i myśleć pozytywnie.
Bio: Beata Tadla, dziennikarka radiowa i telewizyjna. Obecnie prowadzi audycje „To właśnie weekend” w Radiu Zet i program „Onet Radio”. Trenerka mówców. Mówca motywacyjny, prezenterka. Wykładowca. Autorka czterech książek.
Jednym z czynników ryzyka wywołującym choroby serca jest stres. Czy umie Pani nad nim panować?
Mówi się, że stres jest największym wrogiem człowieka i trzeba z nim walczyć. Jakiś czas temu czytałam o badaniach ze Stanów Zjednoczonych prowadzonych na grupie 30 tysięcy ludzi przez 8 lat. Polegały one na tym, że na początku pytano badanych, czy w minionym roku przeżywali stres. Drugim pytaniem było, czy wierzą, że stres im szkodzi. Po 8 latach w grupie tych, którzy zmarli byli wyłącznie ci, którzy uważali, że stres im szkodzi. Okazuje się więc, że nie sam stres, ale strach i wiara w to, że może on być dla zdrowia i życia zagrożeniem, jest gorsza. Bardzo mnie to zainteresowało. Wierzę, że wszystko siedzi w naszej głowie i trzeba nauczyć się rozpoznawać swoje emocje. U mężczyzn w chwilach stresu następuje wyrzut adrenaliny, który mówi im uciekaj, albo walcz. My, kobiety mamy w takich trudnych momentach wyrzut oksytocyny, hormonu odpowiadającego za troskę, opiekę, czułość. Stres jest nieodłącznym elementem naszego życia, często nas pobudza do działania, każe iść dalej.
Czy nauczyła się Pani rozpoznawać te emocje i uzyskiwać równowagę?
Bardzo trudno ostatnio o równowagę, bo mamy całą masę bodźców zewnętrznych, które nie są pozytywne. Epidemia koronowirusa zaskoczyła nas i zamknęła w domach, stres był nieunikniony. Dlatego postanowiłam, żeby się za bardzo nie denerwować, czyli nie planować i nie myśleć w przód, dalej niż jutro, pojutrze. Zrozumiałam, że nie wiem, co będzie i że to ode mnie nie zależy. Część mojej aktywności zawodowej, poza prowadzeniem audycji, polega na uczestnictwie w konferencjach, prowadzeniu szkoleń, treningów. Niestety ta działalność jest na razie zamrożona i nie wiadomo, kiedy to się zakończy. Muszę to przetrwać, zacisnąć zęby. Żyję tym, co teraz, z dnia na dzień i wyciągam rzeczy pozytywne, a nie negatywne.
Co Pani w tym pomaga?
Na pewno aktywność fizyczna. Bez ruchu nie wyobrażam sobie życia. Gdy byliśmy zamknięci podczas ścisłego lock down, to założyłam w telefonie aplikację do liczenia kroków. Starałam się te osiem tysięcy kroków robić po domu, chodziłam między salonem, kuchnią. U wszystkich dom zamienił się w szkołę, biuro, siłownię, restaurację, salę do jogi. U mnie też. Robię ćwiczenia, które sprawiają mi przyjemność. Gdy nie są fajne, to nie ma się na nie ochoty, a ja nie lubię się do niczego zmuszać. Nie jestem fanką ćwiczeń siłowych takich, po których jestem wyczerpana. Lubię pływać pod powierzchnią wody, w masce na twarzy, bo to mnie relaksuje i odpręża. Koncentruję się na pływaniu, które wtedy jest dla mnie jak medytacja. Ale na pójść na basen jeszcze się nie skusiłam, poczekam trochę. Na razie korzystam z tego, co mogę, głównie skakanki i jogi. W domu, na macie, staram się wykonywać wszelkie pozycje porządnie, z dbałością o ładnie wykończony ruch. Joga uwalnia głowę.
W jaki jeszcze sposób dba Pani o swoje serce i kondycję?
Zawracam uwagę na dobre odżywianie, bo wierzę, że jestem tym, co jem. Jedzenie wielu z nas kojarzy się jedynie z mechaniczną czynnością, a ja uważam, że powinno być bardziej świadome. Myślę o tym, co jem. Unikam przetworzonej żywności, białej mąki, jeśli wybieram pieczywo, to pełnoziarniste. Moja dieta to głównie warzywa, nabiał, jem też ryby i owoce morza. Mięsa unikam od kilku lat, nie piję mleka, za to dbam, aby w mojej diecie było dużo orzechów, ziaren, pestek. Gdy robię koktajl z truskawek, to wrzucam je do blendera razem z szypułkami, bo są zdrowe. Jeśli grejfrut, to razem z pestkami. Staram się nie robić wielkich zapasów jedzenia i nie marnować. Lubię produkty dobrej jakości, świeże. Większość warzyw i owoców kupuje w lokalnym zieleniaku. Raz w tygodniu robię tzw. dzień resztkowy, czyli na przykład szykuję tartę z tym, co zostało w lodówce.
Czy jada Pani regularnie?
Nie wyobrażam sobie wyjść z domu bez śniadania. Jem wtedy jajka, wszelkiego rodzaju pasty warzywne z bakłażana, fasola, oliwek, cebulki. Dzień zaczynam od świeżego koktajlu z pietruszki, imbiru, ogórka, czasem dolewam tam sok z rokitnika, albo dodaję kurkumę. Szykuję też świeże soki warzywno-owocowe.
A co z solą, czy dużo Pani soli?
Ograniczyłam sól, a do przyprawiania potraw używam głównie pieprzu cayenne. Niektórzy ludzie mają lodówki pełne sosów, majonezów, ketchupów, ja ich nie stosuję. Lubię naturalny smak potraw, doprawiam jedzenie naturalnie: bazylią, kolendrą. Kiedyś, gdy odwiedzałam dom rodziców i jadłam obiad, wszystko wydawało mi się przesolone. Ale ich także przekonałam do zdrowszego jedzenia i dziś na ich stole ląduje więcej warzyw, ciemne pieczywo i mniej soli.
Czyli najważniejsza jest zmiana nawyków?
Tak i to wcale nie jest takie trudne. Ktoś mówi: „ Ale ty się poświęcasz”, a dla mnie to po prostu przestawienie stylu myślenia, a nie żadne poświęcenie. To myślenie o zdrowiu. Gdy idę do sklepu sięgam po te produkty, które lubię i tyle. Podobno wystarczy 21 dni, żeby te nawyki weszły w krew. Dbam także o inne zdrowe nawyki: nie przegrzewam się, w zimie chodzę bez rajstop, w lekkiej kurtce, śpię przy otwartym oknie. Staram się budować odporność. Dbam o mój organizmu, żeby odwdzięczył mi się tym samym i długo mi służył. I tak się dzieje, bo prawie nie choruję. Nie pamiętam, kiedy brałam jakieś leki, nie łykam, ani środków od bólu, ani antybiotyków. Ważny jest też dobry sen, w ciemności, w cichym, chłodnym miejscu. Nie jestem meteopatką, nie reaguję na zmiany ciśnienia atmosferycznego. Mam dobre ciśnienie i odpukać dobrze się czuje na co dzień.
A czy robi Pani jakieś badania?
Raz do roku umawiam się na przegląd zdrowia: badania krwi, Ekg i próbę wysiłkową. Wolę się badać i wiedzieć, jaką mam kondycję, żeby zapobiegać chorobom w przyszłości. Profilaktyka jest najlepsza.
Rozmawiała: Monika Głuska- Durenkamp