Naturalnie, że myślę o sercu.

Dziennikarka, prezenterka prognozy pogody, związana z telewizją TVN. Studiowała dziennikarstwo i ekonomię, ukończyła państwową szkołę muzyczną. Dzięki pracy modelki, którą łączyła z nauką w szkole średniej i studiami, zwiedziła prawie cały świat. Od wielu lat jest zafascynowana życiem w zgodzie z naturą. Skończyła studia podyplomowe z dziedziny zdrowia i żywienia. Swoją wiedzą na temat zdrowego odżywiania i naturalnych metod leczenia dzieli się z czytelnikami w cyklu książek „Naturalnie”. Z wielką pasją opowiada w nich o diecie wegetariańskiej, byciu bardziej eko i szanowaniu naszej planety. Jej najnowsza książka, to „Naturalnie w kuchni, 60 przepisów na zdrowie”.

Wschodnia sztuka dbania o siebie

Po maturze mieszkałam długo w Azji i tam zetknęłam się z medycyną chińską, tybetańską, ajurwedyjską. Zawsze fascynowało mnie holistyczne, integralne podejście do organizmu. Słuchałam i przekonywałam się o tym, jak żywność może być matką wielu chorób, a ojcem bywa stres. To w Japonii nauczyłam się tego, jak myśleć o sobie całościowo. Mamy tendencję, że gdy nas coś boli, bierzemy pigułkę i nie zastanawiamy się, dlaczego cierpimy. Medycyna wschodu szuka przyczyn dolegliwości, w taki sposób, żeby zastanawiać się nad sygnałami, które daje nasze ciało.  Serce w medycynie chińskiej, to także miejsce mocy, miłości do drugiego człowieka i do siebie samego. Warto być otwartym i uważnym na siebie i innych.

Czas na dobry sen

Wciąż gdzieś biegniemy, jesteśmy zestresowani. Wieczorem, wprost od ekranu komputera, lub telewizora, idziemy spać. Zbyt przebodźcowani, w dodatku zbyt późno. A przecież coś, co nas najbardziej uspokaja, to dobry, długi sen. Sen jest lekarstwem. Sama staram się kłaść przed godziną 23.  Gdy mamy za sobą nieprzespaną noc, zauważamy, co się wtedy dzieje z naszym sercem. Nie pracuje we właściwy sposób, bo potrzebuje regeneracji.

Oddychaj głęboko

Kolejnym elementem dbałości o serce jest prawidłowy oddech. Warto nauczyć się oddychać głęboko, tak żeby dobrze dotleniać cały organizm.  Każdy wdech dostarcza tlen, na który czekają wszystkie komórki naszego ciała. Dzięki reakcjom biochemicznym tlen przekształca się w energię. Przez wydech oczyszczamy się i wydalamy toksyny.

Zamiast windy, schody

Dbam o serce, bo jestem aktywna fizycznie. Uważam, że nie ma zdrowia bez ruchu i odpowiedniego dotlenienia. To nie znaczy, że od razu musimy brać udziału w triathlonie, wysiłek trzeba dopasować do siebie. Nie przeciążajmy się, jeśli nie jesteśmy do tego przygotowani. Dla mnie najlepsze dotlenie i ruch, to spacer w lesie i głębokie oddychanie. Chodzę dwa razy w tygodniu na trening połączony z jogą. Ale i każdego dnia staram się dużo ruszać. Wszędzie gdzie mogę chodzę na piechotę, jeżdżę  rowerem, podbiegam. Nie używam windy, na drugie, trzecie piętro wchodzę zawsze po schodach.  

Jedz kolorowo

Żyjemy w czasach, kiedy nie możemy już ignorować wpływu jedzenia na nasze zdrowie. Od lat nie jadam mięsa, za to głównie warzywa, kasze, ryż.  Na świecie mamy prawie 8 miliardów ludzi, z czego prawie ¼ to wegetarianie, a ich stan zdrowia jest często dużo lepszy niż ludzi z krajów rozwiniętych, którzy białka zwierzęcego spożywają zdecydowanie za dużo. Polacy jedzą za dużo mięsa, smażą na nie właściwym tłuszczu i spożywają za dużo tłuszczy trans. Nasza dieta, czyli typowy obiad: klasyczny schabowy z ziemniakami, to połącznie węglowodanów z białkiem. Nie twierdzę, że to nie jest smaczne. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale to wszystko obciążające dla organizmu i trudne dla serduszka. Do strawienia takiego posiłku potrzebne są trzy grupy enzymów trawiennych. Przez dwie godziny po obiedzie nie mamy energii. Staram się jeść tak, aby po posiłku mieć energię, a nie zasypiać. Jedzenie jest naszym paliwem, a nie tabletką na sen. Nie namawiam nikogo do rezygnacji z jedzenia mięsa, bo to indywidualna decyzja, ale z pewnością na zdrowie by nam wyszło ograniczenie spożywania białka zwierzęcego do jednego razu w tygodniu, tak jak sugeruje Światowa Organizacja Zdrowia w najnowszej piramidzie żywienia. Sięgajmy częściej po warzywa, kasze, owoce, skarby natury.

Zupa marchwiowo-dyniowa z kardamonem i granatem.

Przepis z książki „Naturalnie w kuchni, 60 przepisów na zdrowie”, wydawnictwo Burda Media Polska.

Agnieszka Cegielska poleca jedną z swoich ulubionych zup, szczególnie dobrą na czas, kiedy na zewnątrz jest chłodno. W tej zupie łączy ze sobą dary natury. Są one tak zbilansowane, żeby rozgrzewały nas od środka, jak również wzmacniały układ odpornościowy. Zaskakujące połączenie kardamonu z warzywami, ryżem, nie tylko rozgrzewa, ale dodaje egzotyki potrawie. Kardamon, król przypraw, to naturalne lekarstwo, które między innymi obniża ciśnienie krwi, poprawia nastrój, oczyszcza drogi moczowe, wzmacnia i odżywia nasz organizm. Sprawdza się idealnie w przypadku wszelkiego rodzaju problemów trawiennych, ale też przy braku apetytu.

Potrzebujemy:

  • marchew
  • dynia
  • cebula
  • świeży imbir
  • kardamon
  • kumin
  • goździki
  • chili
  • rozmaryn
  • masło klarowane
  • sól
  • świeżo mielony pieprz
  • granat
  • świeża kolendra
  • orzechy włoskie
  • serek kozi

W garnku rozgrzewamy dwie łyżki masła klarowanego, wrzucamy 3-4 goździki, kawałeczek pokrojonego w kostkę świeżego imbiru, świeży rozmaryn, ½ łyżeczki kuminu, ¼ łyżeczki kardamonu, tyle samo chili, wszystko ze sobą mieszamy i dodajemy pokrojoną marchew, dynię i cebulę.

Marchwi powinno być dużo więcej niż dyni. Mieszamy i delikatnie podprażamy razem z przyprawami, a potem zalewamy wodą do wysokości warzyw i gotujemy, aż warzywa będą miękkie. Po ugotowaniu wszystko blendujemy. Jeżeli zupa będzie zbyt gęsta, możemy dodać trochę przegotowanej wody. Podajemy ze świeżym granatem, kolendrą, odrobiną serka koziego i orzechami włoskimi. Pamiętajmy, aby orzechy wcześniej namoczyć w gorącej wodzie. Doprawiamy solą, świeżo mielonym pieprzem, można dodać też czerwonego pieprzu.

Zupa można podać z ryżem po ajurwedyjsku. On delikatnie łagodził pikantność tej potrawy i uczynił ten posiłek bardziej treściwym. Jeżeli nie lubicie posiłków mocno pikantno-rozgrzewających,

zrezygnujcie z dodawania chili.

Tekst: Monika Głuska-Durenkamp

Skip to content